W Casino Diner już byliśmy. Zjedliśmy tam całkiem przyjemny obiadek. Ale idąc za stwierdzeniem, że lokal zmienia się w zależności od pory dnia, postanowiliśmy zjeść tam śniadanie. Jest to również dalszy ciąg szukania odpowiedniego lokalu na gdańskie śniadanie. Właściwie nie do końca gdańskie, bardziej amerykańskie.
Tak czy inaczej, o wystroju już pisałam: "Lokal stylizowany jest na amerykański bar, jaki na pewno widzieliście w jakimś serialu. Gdyby kelnerki miały fartuszki i czepki, a za uchem ołówek i chodziły z dzbankiem kawy, to już zupełnie nie wiedzielibyście czy to jeszcze Gdańsk, czy już Nowy Jork. Czerwony, przyjemny odcień i bardzo wygodne, miękkie siedziska. Przejrzyste menu, karta drinków i win, Lifestyle BBC". W tym względzie nic się nie zmieniło. Zresztą nikt zmian nie chce. Dobrze jest, jak jest.
Tym razem było mniej klienteli, a to zapewne dlatego, że 23 grudnia mało kto ma czas na takie siedzenie w knajpach. Myśmy mieli, bo ile można załatwiać sprawunki! No ile?! Człowiek robi się głodny i marudny. Do tego dopuścić nie można, stąd nasza radość, że o 12.05 jeszcze można zamówić śniadanie (można to zrobić nawet do 13-ej). Bez wahania poprosiłam o pancakes'y z bananami i syropem klonowym, do tego czekoladowa (!!) herbatka. On poprosił o tradycyjne amerykańskie śniadanie, czyli kiełbaski, jajka sadzone, bekon, tosty, grillowany pomidor i grzybki, z dodatkiem czarnej kawy. Uzbierało się 45 złotych.
Zamówienie podane względnie szybko, ale przecież nikomu się nie spieszyło, a nam zależało na odrobinie odpoczynku. Spokój, duże okna i obserwacja świata, świąteczne programy w telewizji i planowanie przygotowań. Idealne.
Powiem Wam w tajemnicy, że jak zobaczyłam jego śniadanie, to od razu pożałowałam mojego zamówienia. Nie dlatego, że naleśniczki były złe, wręcz przeciwnie! Ale te jajka, te kiełbaski i te tosty! A bekon? No pycha! Oj, niezadowolony był, jak mój widelec wędrował na jego talerz. Ale ja nie mogłam się powstrzymać. Tak apetycznego śniadanka, to ja dawno nie widziałam. Niestety naleśniczki na tym ucierpiały, bo były słodkie, a jego śniadanie zupełnie zmieniło moje smakowe potrzeby. Poza tym okazuje się, że nie jestem fanką syropu klonowego, za to na pewno bekonu! Casino Diner, będę znowu i chcę bekon!
Ah i jeszcze dodam coś niecoś o napojach. Otóż kawa podana z pysznymi ciasteczkami, najprawdopodobniej roboty własnej. Smak samej kawy oceniony przez niego na względnie ok, ale wiemy, że nie można mieć wszystkiego. Za to herbata pachniała cudownie, gorzej było ze smakiem. Broniła się bardzo przyjemnym podaniem, w dzbanko-kubku. Ale nie obwiniajcie Casino Diner za złą herbatę, ja po prostu nie rozróżniam za bardzo smaku czarnej herbaty. Dla mnie wszystkie one smakują raczej tak samo. Także głowa do góry i powtórzę jeszcze raz: chcę bekon!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz