Na ulicy Mariackiej, zupełnie na początku, idąc od strony Bazyliki, znajduje się lokal, który już kilkakrotnie zmieniał nazwę, ale zawsze były to klimaty około książkowe. I powiem Wam, że przechodząc koło niego, miało się wrażenie, jakby spotykała się tam jakaś tajna organizacja, albo jakby lokal był zamknięty dla zwykłego przechodnia. Wiele razy widziałam, przez otwarte chwilowo drzwi, ogromne, drewniane, kręcone schody. Było w nich coś takiego niesamowitego, co jednocześnie czyniło je zupełnie niedostępnymi.
Potrzebowałam jego odwagi, żeby znaleźć się w środku. I z chwilą, gdy przekroczyłam progi kawiarni Literackiej, żałowałam, że zrobiłam to tak późno. Bo wnętrze jest przepiękne. Bardzo dużo starych mebli i książki poustawiane na parapetach i przy kontuarze. Do tego coś, co zawsze dodaje lokalowi klimatu, czyli antresola, a na nią wiodące, wreszcie dla mnie dostępne, kręcone schody.
I chociaż wystrój należy do tych bardziej ciężkich, ciemnych i tradycyjnych, to mimo wszystko niezliczona ilość zakamarków i wygodnych sof jest wystarczająca i dodająca całości wypoczynkowego i relaksacyjnego charakteru.
Zresztą przyznam się Wam, że zawsze fascynowały mnie miejsca, gdzie panuje półmrok i nie wszystko jest dostępne moim oczom. Nie każdy kąt można dojrzeć i meble zlewają się w uspokajającym cieniu. W tym konkretnym przypadku dochodzą jeszcze cytaty poustawiane w ramkach na każdym stole.
Jest tam również coś, co jest raczej rzadko spotykane w kawiarniach, czyli miejsce na większą ilość osób. Właśnie na owej antresoli, za drobnym podwyższeniem i filarem. Intymnie i przytulnie.
Jeśli chodzi o menu, to zrobiliśmy szybki przegląd na dole, od razu zamówiliśmy i czekaliśmy około 5 minut na gorącą czekoladę i kawę latte. Zapłaciliśmy około 20 zł, czyli kawiarniany standard. Czekolada bardzo bogata w smaku, gęsta i niesamowicie słodka (oczywiście nie tak słodka, jak bywa tabliczka czekolady. Raczej słodko-gorzka). Kawa natomiast w smaku bez większych zaskoków i bez większych rozczarowań. I chociaż tego wieczora nie trafiłam w swój własny gust (jak to bywa, zamówiłam jedno, a ochotę miałam na drugie), to i tak siedziało mi się tam bardzo przyjemnie. Jakby w zupełnie innym świecie, ukrytym za ogromnymi, skrzypiącymi drzwiami. Bezcenne.