Recenzja niniejsza pierwszy raz będzie recenzją bardziej przekrojową, ponieważ w lokalu, o którym będę Wam opowiadała, byłam kilka razy i koniecznym jest, aby powstało podsumowanie. I nie bójcie się, że nie będzie konkretnego opisu konkretnej wizyty, tylko zbioru wizyt, ponieważ już na wstępie powiem Wam, że każda kolejna była lepsza od poprzedniej, a każda poprzednia równie udana, jak kolejna. Nie dziwi nic, bo dobre jedzenie i przyjemna atmosfera same się obronią.
Marmolada Chleb i Kawa, bo o tym lokalu mowa, znajduje się we Wrzeszczu, na terenie Garnizonu (ul. Słonimskiego 5), w jednym z nowych budynków (naprzeciwko jednego z tych starszych). Zewnątrz jest całkiem skromne, ale to, co stoi na stolikach (jak dumnie stoi i jak stylowo) zapowiada, że wewnątrz będzie interesująco (kilka razy próbowałam usiąść zewnątrz, niestety w większości przypadków wywiał mnie stamtąd wiatr i zaprowadził wprost na antresolę do wewnątrz. No właśnie... antresola! Dla każdego lokalu, który ją ma daję +10 do przyjemnej aury).
Wewnątrz jest jasne i wypełnione światłem (kolejny raz pod niebiosa wielbić będę ogromne okna, które na swej drodze spotykam). Białe, kremowe, drewniane, z pysznym i wyglądającym obłędnie pieczywem, z gazetami, ze stolikiem skierowanym w stronę okien i wysokimi krzesłami, z akcesoriami dla dzieci do zabawy, z antresolą, z poduszkami, z lampami ze słoików w ramach, ze szczebelkami zza których można podglądać wszystko i wszystkich. I chociaż sam lokal jakiś szczególnie ogromny nie jest i czasami można tak trafić, że miejsc się nie upoluje, to jednak ani razu szczególnie nie doskwierał mi brak przestrzeni do konsumpcji, a wręcz czułam się przytulnie, ciepło i przyjemnie. Ah, zapomniałabym o tym, że w toalecie jest krem do rąk! Cudowny wynalazek, którego bardzo często zapominam!
Obsługa bardzo miła i przyjemna, do tego aktywnie polecająca dania, sprawna i skuteczna (raz jeden jedyny musiałam sama ruszyć tyłek celem otrzymania menu, ale potem wszelkie moje trudy zostały wynagrodzone zaangażowaniem personelu). Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to nie poinformowanie mnie do czego służą karteczki dostępne przy kasie, które tylko intuicyjnie odczytuję jako lojalnościowe zbieranie pieczątek po napojach (zwłaszcza, że kilka razy się nimi interesowałam poprzez delikatne ich macanie. Wiem, wiem, mogłam zapytać sama, ale to byłoby o wiele mniej zabawne, a ponarzekać na coś trzeba, prawda?).
Czas nadszedł zatem na sam przedmiot konsumpcji, czyli jedzenie. Zacznę więc od czasu oczekiwania, który najczęściej jest całkiem krótki i wynosi mniej więcej od 10 do 20 minut (w zależności na jaki posiłek akurat się skusisz, drogi głodomorze). Menu nie jest specjalnie obładowane daniami, ale dzięki temu można łatwiej podjąć decyzję, można też mieć więcej pewności, że produkty są świeże, a także, co najważniejsze, łatwo się w jego ramach ogarnąć. Z wyborem też nie powinno być problemu, bo każde danie zachęca interesującym sposobem podania i zestawienia smaków, do tego można odnieść silne wrażenie nietuzinkowości potraw. Zdecydowany plus. Nikt też nie narzuca mi czasu jedzenia śniadania. Właściwie można je zjeść cały dzień (jest to o tyle istotne, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia, a nie każdy ma na nie czas rano :) ).
Spróbuję Wam streścić co jedliśmy. W śniadaniowej odsłonie skusiliśmy się kilka razy na świeże bagietki. Szczególnie polecam tę z wołowiną i kozim serem (14 zł). Smak obłędny, do tego idealnie sycąca. Dobra jest także ta z pesto, pomidorkami i białym serkiem (za 10 zł). Do każdej z nich dodawana jest bardzo dobra sałatka z ogórka, pomidora i kolorowej sałaty (która raz była niestety gorzka), pomieszana z przyprawami i smakowitym sosem. Nie ma silnych, nie możecie być po tym głodni!
Warte polecenia na śniadanie są także wytrawne gofry ze szczypiorkiem i pastą (10 zł). Smakują fenomenalnie (pasty jest taka obfitość, że połowa nie trafiła do mojego brzucha). Równie dobre są naleśniki z twarogiem i marmoladą (10 zł) podane bardzo świeżo i smakujące cudnie. Jeśli dodacie do tego kakao, to właściwie jesteście w niebie.
A właśnie! Kakao. Ubóstwiam, uwielbiam, kocham i bez niego nie wychodzę z Marmolady Chleba i Kawy. Kakao, za 5 zł, musicie spróbować. Po prostu musicie! Zresztą mój mąż bardzo podobnie (może bez tego uwielbienia) zareagował na kawę zbożową, która bardzo poprawiła mu humor (obserwując innych gości zauważyłam pewne poruszenie, gdy dostrzegli ją w menu).
Kolejny must have Marmolady Chleba i Kawy, to drożdżówka z kruszonką i dżemem. Można ją zjeść na miejscu, albo wybrać wersję na wynos (w obu przypadkach smakuje fantastycznie, a cenowo wychodzi około 3 złotych). W połączeniu z wybornym espresso i słonecznym porankiem jest nieoceniona.
W wersji obiadowej zdecydowanie polecam pikantną wątróbkę (10 zł), która naprawdę zaskakuje smakiem (jestem amatorem wątróbki, myślałam, że jadłam ją w większości odsłon...) i spaghetti bolognese, które wypatrzyliśmy nie w menu, a na potykaczu (19 zł i pełen brzuszek). Nie mogę zapomnieć o grillowanej piersi z kurczaka z cudownie rozpływającym się w ustach puree z ziemniaków (24 złote). Do tego możecie dobrać tworzoną na miejscu zimną herbatę (7 zł), orzeźwiający sok tłoczony z jabłek (6 zł), zielony koktajl (8 zł), albo podawaną na zimno (ku zaskoczeniu mego zmarzniętego męża) wietnamską zieloną herbatę za 6 zł (która mogłaby mieć wskazówkę, że niekoniecznie jest ciepła). Każdy z tych napojów już przetestowaliśmy i radośnie zaakceptowaliśmy. Nie zapomnijcie też pomęczyć kelnerów w sprawie dań, których nie ma w karcie, a mogą być w kuchni. Czasami ukrywają tam prawdziwe skarby! Musicie też wiedzieć, że każdy posiłek podany jest w ulubionej przeze mnie stylistyce. Cudo na talerzu!
Dodam jeszcze, że menu uległo na jesień drobnym zmianom, co oznacza, że Marmolada Chleb i Kawa przedstawia nowe oblicze, które może być równie pociągające i smaczne, jak to poprzednie. Aż się nie mogę doczekać, jak będę mogła znowu ich przetestować!
Marmolado Chlebie i Kawo, przez Was zaniedbuję inne lokale!
MARMOLADA CHLEB I KAWA, WRZESZCZ, UL. SŁONIMSKIEGO 5