to dzisiaj zaserwuję Wam cały dzień kawiarningu, piwiarningu i restaracingu. Z wolnej soboty trzeba korzystać jak najbardziej, zwłaszcza, że tym razem nie tylko ona i on, ale jeszcze oni. Także nasza czwórka wyruszyła rano z domu nie za bardzo wiedząc co zrobić z pięknie rozpoczynającym się dniem. Jedyne co wiedzieliśmy to to, że ma być przyjemnie, smacznie i interesująco. Dlatego właśnie pierwsze kroki skierowaliśmy do Cafe Factotum na łyk zimnej kawy na wynos. Idealnie schłodzona, odpowiednio słodka, z dodatkiem czekolady (mniam!) i cynamonu. Patrzcie i niech Wam ślinka cieknie! Oczywiście dodatkowo doceniliśmy kubaski, w których kawkę wynieśliśmy. Elegancko komponowały się z czarującym kolorem kawy. Też możecie też patrzeć i napawać swoje oczy pięknem.
No dobrze. Ona i jedna część ich była zadowolona, ale za to on dopraszał się o coś więcej, zwłaszcza, że nic konkretnego w planach nie było, pracy do zrobienia nie było, kierowca niepijący był (ona, wiadomo!), dlatego własnie kolejne kroki skierowaliśmy do piwiarni. I tu cos nowego, dla czytelników bloga, bowiem udaliśmy się do Degustatorni. Urokliwa pijalnia piwa niedaleko Motławy. Czasami zdarzało nam się tam zabalować dłużej, poświętować urodziny, lub po prostu wolny wieczór. Generalnie idealne miejsce na spotkanie z przyjaciółmi, którzy doceniają smak piwa wszelkiego pochodzenia, bo wybór tam iście królewski. I tak jak jej to w sumie obojętne co pije, bo zwykle to i tak cola, to on bardzo lubi wybierać piwo z długiej listy, a potem więcej i więcej. A to z kija, a to z butelki. Cokolwiek chcecie. Jej za to podoba się brak palących, bo przynajmniej można posiedzieć tam dłużej, niż 10 minut. Zresztą i ona i on i oni nie palą, więc jest idealnie. Zresztą oni to też piwosze. Oh, jakie mają szczęście, że jest niepijący kierowca! Dużo zdjęć, żebyście sami zobaczyli, że warto tam wstąpić, nawet po to tylko, by okiem rzucić. A własnie! Jak usłyszycie dzwonek, to oznacza, że lokal zamykają za pól godziny. Idealne rozwiązanie dla zbyt szczęśliwej klienteli. No i oczywista, nie bierzcie dzieci. Ale to chyba wiadomo.
Muszę dodać, żeby nie było, że nie doceniam, że za to, że nie mogę delektować się smakiem piwnego trunku oraz za to, że wszystkich bezpiecznie dowożę do domu, zwykle dostaję paluszki, chipsy, orzeszki, itd. W skrócie wszystko to, co pub serwuje do piwa. W Degustatorni są to także nachosy! Uwielbiam!
Zabawiliśmy tam około godziny. Co ważne, w drodze do Degustatorni do jej, jego i ich, doszedł jeszcze drugi on. Nasza drużyna liczy więc teraz nie cztery, ale pięć osób. Tym lepsza zabawa, bo Degustatornia ma to do siebie, że im nas więcej, tym weselej. Jak zawsze. A najlepiej na to wszystko, co aktualnie mamy w brzuchach, robi spacer po Starym Mieście, a potem siesta pod pomnikiem Sobieskiego.
Żyć nie umierać. Chociaż... i kawka i piwko sprawiają, że nie tylko słychać szum ulicy, ale i kiszki grające marsza. Zatem kierunek- jedzenie!
Jako, że oni nie byli jeszcze w Original Burger, a i on i ona wiedzą, że tam się dobrze zje, kierujemy się w stronę ulicy Długiej. I w sumie już wszystko wiecie jak tam jest, i że polecamy, że miła obsługa. Dodam tylko, że tym razem skusiłam się na sałatkę, która niestety była odrobinę za sucha i niedoprawiona. Nie było też zimnej kawy (o losie!), ale pani zapewniła mnie, że będzie za kilka dni, więc postanowiła za długo się nie gniewać i zamówiła Latte. Po zbyt obfitym osłodzeniu jej, zamówiłam zimna herbatę. Oj, zdarza się najlepszym! Jak widzicie na zdjęciach i on i oni postanowili dolać sobie jeszcze odrobinę piwa (jakby go mieli za mało do tej pory!) i standardowo on zamówił burgera, zresztą im kazał zrobić to samo. Z promieniami słońca na twarzy (właściwie to całą lawiną słońca! A okulary w samochodzie!) radowaliśmy się obfitym posiłkiem.
Oby więcej takich sobót! Hej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz