Przyjemny, słoneczny dzień i do tego jeszcze spędzony nad jeziorem. A jak wiadomo, woda wyciąga energię i pobudza apetyt. Dlatego właśnie po drodze zajechaliśmy do Koziego Grodu na jedzenie. Kozi Gród to hotel i restauracja w Pomlewie niedaleko Gdańska. Bardzo przyjemne miejsce, idealne podczas gorących dni. Chociaż trudno było znaleźć miejsce na parkingu, to jednak się udało i przez recepcję zeszliśmy na dół, do restauracji. Dla tych, którzy są pierwszy raz, powinno być więcej widocznych znaków tam prowadzących, lub po prostu informacja, że niekoniecznie musisz od razu tu zanocować, aby dobrze zjeść.
Sama restauracja jest klimatyzowana i dosyć przyjemna, aczkolwiek zawsze lepiej, w takie gorąco, usiąść sobie na dworze. Zwłaszcza, że rozpościerał się stamtąd piękny widok: zielona trawa, pełno drzew, które dawały przyjemny cień, małe jeziorko, ogromna trampolina (którą przetestowaliśmy!).
Na kelnerkę czekaliśmy około 5 minut. Nie była zbyt uśmiechnięta, ale podała eleganckie karty dań i przedstawiła dania dnia. Zresztą na nich się skończyło, więc na stół, za około 15 minut wjechały dwa dania z kaczki w sosie pomarańczowym, kapuśniak, napoje i gorąca czekolada. Do tego, żeby czekanie na jedzenie (bardzo krótko) nie było zbyt uciążliwe, kelner (obsługiwały nas dwie osoby, aby było jeszcze szybciej. Idealnie!) przyniósł czekadełko, czyli zbożowe trójkąty (jak kawałki pizzy) i sos czosnkowy oraz pomidorowy. Bardzo smaczne, a do tego darmowe. Dokładnie tak powinno być w każdej restauracji! Nie wydaje mi się, aby był to ogromny wydatek dla jadłodalni, a robi na prawdę ogromne pozytywne wrażenie.
Same dania były podane bardzo estetycznie i smakowały wyśmienicie. Kapuśniak odrobinę mało kwaśny, ale na karcie była informacja, że jest robiony z młodej kapusty, więc wiadomo było czego można się spodziewać. Sos podany osobno, ziemniaki podane osobno, co sprawiło, że talerz nie był przepełniony i można było elegancko dozować sobie posiłek.
Kilka razy kelnerka pytała się czy czegoś nam jeszcze potrzeba, na koniec zaproponowała kawę. Wszystko sprawnie, miło i profesjonalnie. Przy takiej obsłudze nawet brak uśmiechu nie jest jakoś specjalnie straszny.
Ciekawa byłam ceny (jak już pisałam, nie dane mi było przejrzeć karty, bo wybraliśmy głównie to, co polecała obsługa), bo samo jedzenie, sposób podania i cała otoczka dawały znaki, że całkiem sporo zapłacimy. Na szczęście okazało się, że nie jest tak źle, co było kolejnym pozytywnym aspektem i przyjemnym zaskoczeniem. Za nasycenie kulinarne trzech osób zapłaciliśmy 107 złotych.
Zdecydowanie tam wrócę i będę rozkoszować się resztkami lata!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz