Tak, czy inaczej wiadomo było, że skończę w Wichrze. Wicher to smażalnia ryb do której pokierują Was tubylcy. Oczywiście jeśli zrobi to jeden, macie prawo do wątpliwości, ale jeśli zrobi to wielu, to wiadomo, że coś w tym musi być. Było! Ale nie wyprzedzajmy faktów.
Zamawiamy więc dorsza (płatność tradycyjnie po otrzymaniu zamówienia, bo każda ryba ma inną wagę) i dostajemy numerek. Czas oczekiwania to około 5/10 minut, czyli całkiem znośnie, a kończy się podaniem do stołu okazałego posiłku. Praktycznie niemożliwe do zjedzenia za jednym zamachem. A szkoda, bo na prawdę dobre (chociaż muszę powiedzieć, że następnym razem wybiorę kapustę kiszoną, zamiast zwykłej surówki. Czuję, że będzie to zestawienie idealne dla mnie). Jeśli chodzi o rybę, to jest bardzo delikatna, elegancko wyfiletowana i odpowiednio potraktowana tłuszczem (bez zbędnej przesady). Ah, i dla tych, którzy podobnie jak ja dziwili się po co do ryby daje się cytrynę, powiem coś, co na zawsze zmieniło moje życie: wyciśnijcie ją na rybę! (jest to wiedza, którą nabyłam stosunkowo niedawno, żałuję każdego posiłku przed nią…).
Będę już kończyć tę recenzję, bo pobudza mój apetyt, a obecnie znajduję się dosyć daleko od Wichra… mam nadzieję, że mnie rozumiecie :) Dodam tylko, że zapłaciliśmy 75 złotych za trzy dorsze, dwie porcje frytek, trzy porcje surówek oraz trzy kompoty i potoczyliśmy się nad morze...
WICHER, CHAŁUPY, UL. KAPERSKA 25
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz