piątek, 13 lipca 2012

Manekin


Szkoda, że Manekin jest sieciówką. Myślałam, że ktoś miał ciekawy pomysł na nietuzinkową naleśnikarnię. Okazało się to prawdą, z tym, że uznał, że sprzeda się to lepiej w kilku miejscach. Na szczęście ilość Manekinów nie wpłynęła negatywnie na jakość jedzenia. I chociaż z samym oliwskim wydaniem tej knajpy bywało różnie (głównie przez obsługę), to dzisiaj okazało się, że jeśli człowiek ma do czegoś smykałkę, to po prostu mu to wychodzi. 


Przyznam się, że odrobinę bałam się wizyty tam, ponieważ nie chciałam pisać nic złego, zwłaszcza po ostatniej akcji w Gdyni, jednak dzisiaj okazało się, że nasza kelnerka była na prawdę bardzo miła, szybka i profesjonalna, dzięki czemu nasz wypad tam można zaliczyć do udanych.


Dla tych, którzy w Manekinie nie byli jeszcze powiem, że wystrój jest dosyć ciekawy, oliwska wersja jest przestronna, pełna okien, orzeźwiających gadżetów, na wejściu siedzą dwa manekiny, jest ogródek. Chociaż niektóre stoliki są pochowane w ciemniejszych kątach, to z każdego widać okno, co na pewno umila czas spędzony tam. 

W Manekinie zjecie przede wszystkim naleśniki, w przeróżnych wydaniach. Nasz dzisiejszy wybór to wersja meksykańska, koniecznie na ostro i wersja skromniejsza, ziemniaczana z kwaśną śmietanką i cukrem. Do tego soczki pomarańczowe i brak deseru, no bo przecież ile można (dla deseromaniaków polecam czekoladowe brownie!). Czas obsługi bardzo krótki, czas oczekiwania na danie około 20 minut (oczywiście soczki zjawiły się szybciej). Na dodatek kelnerka kręciła się cały czas w pobliżu, więc nie było problemu z poproszeniem o rachunek i inne lokalowe potrzeby. 
Cud, miód i orzeszki za jedyne 28 złotych. Tak to ja mogę jeść (on też)!

1 komentarz:

  1. ja mam mieszana zdanie... wzięłam kiedyś wytrawnego naleśnika, gdzie były same ogórki (po szwedzku chyba?) i było ich tyle nawalone że afeee. koleżanka z kolei dostała mega ostry sos i wyszłyśmy niezadowolone, bo cena taka sobie.
    może drugi raz na słodko podejście

    OdpowiedzUsuń