niedziela, 8 lipca 2012

Trafik

Gdynia Design Days przyciągnęła nas do Gdyni. Sami zobaczcie co to i nacieszcie się pozytywną atmosferą, bo oglądanie ciekawych projektów polskich dizajnerów było jedyną przyjemną rzeczą, jaka nas spotkała dzisiaj w Gdyni (co zdarza się rzadko, bo Gdynię bardzo lubię!). Sprawcą całego zamieszania był głód, który popchnął nas w progi restauracji Trafik
Zapowiadało się całkiem przyjemnie, bo wystrój ciekawy, przewiewnie. Niestety, na tym zalety się kończą, ponieważ nawet mimo tego, że on przemierzał restaurację w poszukiwaniu menu, ona wypatrywała kelnera, nikt do nas nie podszedł. Oczywiście, mieli pełno klientów, a ja nie jestem jakoś szczególnie niecierpliwa. Jedyne, czego on i ona wymagają to podejścia z menu i powiedzenia, że mają troszkę sajgon, więc może to dłużej potrwać. Oczekiwaliśmy odrobiny zainteresowania. Daliśmy im 10 minut na podejście, które wydłużyło się do 15-tu. Gdy jednak kelnerka podeszła do grupy, która przyszła długo po nas, ignorując nas po raz kolejny (siedzieliśmy przy drzwiach, niewiarygodnie widoczni!) uznaliśmy, że czas opuścić to miejsca.
Nie wiem jak smakuje tam jedzenie, ale wiem, że nie samym jedzeniem człowiek żyje, a już na pewno nie jedzeniem z Trafika.
Nie polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz