poniedziałek, 6 stycznia 2014

PINI Cafe & Vino

Powolutku zaczynamy ogarniać nową sytuację stąd nasz wieczorny spacerek po Sopocie. Teraz jeszcze bardziej będę wychwalać towarzystwo w którym owy spacerek się odbył. Wiadomo przecież :) Żeby więc nic nam nie przeszkodziło w radosnym wędrowaniu nad morzem i po molo, zaopatrzyliśmy się w gorące herbatki na rozgrzanie zziębniętych rąk. 
A w herbatki owe zaopatrzyła nas PINI Cafe & Vino (szyld głosi W Biegu Cafe, ale nie bójcie nic, bo niebawem się zmieni na ten właściwy), którą znajdziecie na Sopockiej Promenadzie. Zresztą trudno jest przegapić całkiem spory napis, który zachęca przechodniów do zakupienia malinowej herbatki XXL za 10 zł, wymalowany na witrynie kawiarni. Wiecie... herbatka... do tego XXL w takie zimno, a jeszcze na dodatek wszystkiego malinowa... reszta historii pisze się sama. 
Zdecydowałam się na wersję wynoszoną herbaty, mimo to jednak grzechem byłoby nie docenić całkiem przyjemnego, przytulnego i zachęcającego wnętrza kawiarni. Bardzo podoba mi się połączenie ciepłego światła, przezroczystych krzeseł i drewna. Do tego odrobina domowej atmosfery budowana przez wszelkie przetwory stojące na ladzie. 
Obsługująca nas pani również zasługuje na pochwałę, ponieważ w miły i sprawny sposób wykonała swoje obowiązki, jednocześnie proponując nam niekonwencjonalne wyjście z sytuacji, gdy okazało się, że herbata jest na tyle ogromna, że nie da się jej wynieść z kawiarni w jednym kubku. Zresztą propozycja podzielenia jej na dwa kubki padła zdecydowanie szybciej, gdy tylko pani zauważyła, że niekoniecznie mamy ochotę na pół litra ciepłego napoju (tzn. wiecie... ja ochotę miałam, ale moja towarzyszka niekoniecznie. Jednak kwestia dwóch kubków na wynos zdecydowanie utrudniłaby mi sprawne przemieszczanie się, a tego wolałam uniknąć). Rezultat był taki, że za 10 zł otrzymałyśmy dwie pyszne, aromatyczne i ciepłe herbatki, pełne zimowego, cytrusowo-korzennego smaku (przestrzegam przed nadmiernym słodzeniem... zupełnie nie pomyślałam o słodkim syropie w herbacie i delikatnie nadwyrężyłam proporcje herbata/cukier...). 
Jedno, co zupełnie nie przypadło mi do gustu, to umiejscowienie stacji umilania napojów, czyli nie mniej, nie więcej miejsca, gdzie można się do woli nasłodzić, namieszać, nacynamonować, naczekoladować, ponakrywać i ogólnie ochędożyć w zakresie wynoszonych napojów. Żeby przesłodzić swoją herbatę musiałam stanąć praktycznie w miejscu drzwi do kawiarni, przez co utrudniałam zarówno wejście, jak i wyjście innym, a owi inni utrudniali mi wszystkie wykonywane czynności, przez co cały proces trwał o wiele dłużej (do akcji pod tytułem "słodzenie" dodajcie jeszcze całą masę ruchów pod tytułem "odsuwanie się i przysuwanie". Szczęśliwie herbata wyszła z tej batalii bez szwanku). 
W taki właśnie oto sposób, pierwsza od kilku tygodni herbata zakupiona w kawiarni, mogła ogrzać moje ręce i cieszyć mój żołądek. Uczucie bezcenne, zwłaszcza, że można ją sączyć w tak doborowym towarzystwie i w tak urokliwym miejscu. Ot co!

PINI CAFE & VINO, SOPOT, UL. BOHATERÓW MONTE CASSINO 63

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz