poniedziałek, 10 czerwca 2013

Wicher

Ustaliliśmy już, że woda potęguje apetyt (tak na marginesie muszę dodać, że bardzo lubię to uczucie, wywołane właśnie owym żywiołem). W Chałupach wody mamy pod dostatkiem. Z jednej strony Zatoka, z drugiej strony morze. Naturalnego dobrodziejstwa aż nadto, a i okazji do zgłodnienia też niewiele mniej. Nie zdziwi Was więc, że prędzej, czy później, człowiek szuka okazji na zjedzenie konkretnego obiadu. Muszę też zupełnie szczerze dodać, że jeśli z jakiegoś powodu woda na Was nie działa, jesteście najedzeni, macie mdłości, albo zwyczajnie jesteście na diecie, jeśli jakimś cudem zwalczycie w sobie apetyt, to pewna jestem, że polegniecie jak tylko poczujecie zapach świeżej ryby. Ot co!
Tak, czy inaczej wiadomo było, że skończę w Wichrze. Wicher to smażalnia ryb do której pokierują Was tubylcy. Oczywiście jeśli zrobi to jeden, macie prawo do wątpliwości, ale jeśli zrobi to wielu, to wiadomo, że coś w tym musi być. Było! Ale nie wyprzedzajmy faktów.
Zatem Wicher to niewielki lokal zlokalizowany bardziej od strony morza, niż głównej ulicy. Otwarty sezonowo i prawie zawsze pełen ludzi (kolejna wskazówka!). Przyjemny przewiew, cień i bardzo gustowne kaszubskie serwetki. Poza tym stoły i krzesła, czyli zestaw idealnej jadłodalni. Zamawiać można z długiej listy świeżych ryb (co oczywiście nad wodą jest bezcenne). Obsługa miła, uśmiechnięta, sprawna i potęgująca wrażenie, że chociaż to nasza pierwsza wizyta, to możemy się tu czuć jak u siebie (podobają Wam się wskazówki?). 
Zamawiamy więc dorsza (płatność tradycyjnie po otrzymaniu zamówienia, bo każda ryba ma inną wagę) i dostajemy numerek. Czas oczekiwania to około 5/10 minut, czyli całkiem znośnie, a kończy się podaniem do stołu okazałego posiłku. Praktycznie niemożliwe do zjedzenia za jednym zamachem. A szkoda, bo na prawdę dobre (chociaż muszę powiedzieć, że następnym razem wybiorę kapustę kiszoną, zamiast zwykłej surówki. Czuję, że będzie to zestawienie idealne dla mnie). Jeśli chodzi o rybę, to jest bardzo delikatna, elegancko wyfiletowana i odpowiednio potraktowana tłuszczem (bez zbędnej przesady). Ah, i dla tych, którzy podobnie jak ja dziwili się po co do ryby daje się cytrynę, powiem coś, co na zawsze zmieniło moje życie: wyciśnijcie ją na rybę! (jest to wiedza, którą nabyłam stosunkowo niedawno, żałuję każdego posiłku przed nią…). 
Będę już kończyć tę recenzję, bo pobudza mój apetyt, a obecnie znajduję się dosyć daleko od Wichra… mam nadzieję, że mnie rozumiecie :) Dodam tylko, że zapłaciliśmy 75 złotych za trzy dorsze, dwie porcje frytek, trzy porcje surówek oraz trzy kompoty i potoczyliśmy się nad morze...

WICHER, CHAŁUPY, UL. KAPERSKA 25

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz