środa, 24 października 2012

W Starym Kadrze

Niedaleko Fontanny Czterech Kwartałów mieści się niewielka kawiarnia. Ta niewielka kawiarnia to zarazem też kino, gdzie co kilka godzin można obejrzeć filmowy klasyk. Co prawda, żeby obejrzeć repertuar na stronie internetowej trzeba się zalogować, ale rozumiem internetową potrzebę do powiększania bazy klientów. Ta kawiarnia nazywa się W Starym Kadrze, chociaż bardziej rzuca się w oczy szyld Kawiarnia Filmowa. To, co bardzo mi się podoba, ile razy koło niej przechodzę, to uroczy stoliczek przed wejściem. Szkoda, że jest za zimno, żeby z niego skorzystać. 
Kilka razy próbowałam to miejsce odwiedzić, jednak prawie zawsze było pełne, co jest zdecydowanie dobrym znakiem. Tym razem się jednak udało. Miejsce znalazłam nie tylko ja, ale jeszcze dwie dodatkowe one. Trzy miejsca! Szaleństwo! I kolejny babski wypad na miasto. 
Zacznijmy więc od wyglądu kawiarni. Miejsc rzeczywiście jest niewiele. Sama kawiarnia (pomijam salę kinową, do której nie zajrzałam, ale dowiedziałam się,  że jest) może pomieścić mniej więcej 15 osób (licząc pobieżnie). Wypełniona jest starymi, stylowymi meblami, książkami, komódkami, obrazkami, doniczkami, filiżankami, gramofonem, starym telefonem i całą masą gadżetów, które pasują do tradycyjnego wnętrza. Do tego dodana jest dwukolorowa wzorzysta tapeta, która na pierwszy rzut oka pięknie wykańcza wnętrze. Na drugi rzut okazuje się niestety, że jest jej odrobinę za dużo i można dostać oczopląsu od nadmiaru wizualnych wrażeń. Mimo wszystko jestem gotowa powiedzieć, że siedzi się tam przyjemnie, zwłaszcza, że zajęłyśmy miejsce przy wysokim stoliku, skierowanym w stronę stosu książek, i okna z wbudowanymi półkami. Bardzo spodobał mi się obrus i pomysł na książkę pamiątkową dla kawiarnianych gości. Pani, która nas obsługiwała nie zdejmowała z ust uśmiechu (wolałabym, żeby czasem go zdjęła, na pewno zyskałoby to na wiarygodności, ale rozumiem ideę obsługi klienta) i bez słowa znosiła nasze niezdecydowanie. Kawiarnia zdecydowanie ma potencjał, tym bardziej więc nie mogłam się doczekać, aż na stół wjedzie nasze zamówienie. Dodam tylko, że bardzo spodobało mi się również menu, zarówno strona wizualna, jak i zawartość. 
Pomijając tapetę, do momentu podania dwóch herbat i kawy było na prawdę całkiem nieźle. Potem niestety się posypało. Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę, gdy dostałam herbatę (Mechaniczna Pomarańcza, czarna herbata, pomarańcza, goździki i syrop z czerwonej pomarańczy, 7 zł), był jej nienaturalny cytrynowo pomarańczowy kolor. Piłam już wiele herbat, które mają działać rozgrzewająco (herbata, pomarańcza, cytryna, goździki, czasem miód i inne dodatki), ale tylko ta wyglądała jakby przyrządzał ją chemik. W smaku nie była szczególnie niesmaczna, nie czułam też, żeby była szczególnie nienaturalna, ale widok robił swoje. Do tego jak na herbatę była zdecydowanie za zimna (w menu widniała jako napój gorący). Najsmutniejsze było jednak to, że zanim zaczęłam ją pić, już jej nie było. Porcja była taka malutka. 
Co do kawy... Za mało kawy w kawie. Zamówiłyśmy Fantomasa (espresso z dodatkiem spienionego mleka, czekolady i bitej śmietany, za 11 zł), a dostałyśmy odrobinę rozwodnionej czekolady ze szczyptą kawy. Znowu za zimne i starczające na cztery łyki. Zaserwowana była bardzo ładnie i obiecująco, szklanka nie wskazywała na to, że tak krótko będzie można się posilać. Myślę, że wpływ na odczucie małej ilości miała przede wszystkim temperatura. Cieplejszy napój, to wolniejsze picie. Zimny napój to cztery szybkie łyki. 
Po wizycie W Starym Kadrze mam taką oto refleksję: szkoda! Na prawdę widzę tam potencjał. Nie tylko filmy, nie tylko wystrój, ale i nagroda za idealny lokal na romantyczne spotkania. Chociaż... zakochany człowiek widzi mniej...
Nie skreślam tej kawiarni. Wybiorę się tam znowu, bo bardzo chcę, żeby było dobrze. 
W Starym Kadrze- I'm watching You!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz