środa, 26 grudnia 2012

Julka Cafe

Na rogu w Sopocie niepozorne drzwi, z niepozornym szyldem. Niepozorny potykacz i niepozorna klamka. Ale my nigdy nie dajemy się zwieźć i wiemy, że niepozorność bywa pozorna. Tym razem było nas wielu. Gdyby nie ona, to byliby sami oni. Zresztą oglądanie wystawy plakatów Świerzego (polecam i zapraszam do Sopotu, do Państwowej Galerii Sztuki) jest tak przyjemne, że pobyt w Sopocie ma się ochotę wydłużyć do granic możliwości. W takim właśnie celu wybraliśmy Julka Cafe. Na nasze szczęście była otwarta w drugi dzień świąt. Po wejściu do środka niepozorność stała się pozorna (tak jak przewidywaliśmy) i Julka Cafe okazała się dosyć okazała. Spore okna, rzucające dużo światła na wygodnie wyglądające krzesła i stoliki. Gustowny bar, antresola (!!) i schodki w dół. Gdzie idziemy? Wiadomo... schodki w dół. A tam dwa półokrągłe zestawy wypoczynkowe i delikatny mrok. Idealnie. W tle leci jazz, czyli właściwie jest wszystko to, co składa się na idealny chillout. 
Menu jak trzeba, czyli delikatnie podniszczone, znak- często używane, znak- dużo ludzi, znak- dobrze! Do tego od razu na stoliku, więc można zabrać się za wybieranie (pomijam, że wyglądało jak kilkanaście razy przeczytana, porządnie wydana książka. Idealnie). Zamówienie nasze to kawa z chili, kawa irlandzka, koktajl czekoladowy, dwie herbaty w stylu zimowym i jabłkowy sok na ciepło (!!), czyli razem coś około 65 złotych. 
Po około 10 minutach zamówienie pojawiło się na stole. Wyglądało tak, jak wyglądać powinno, bez zbędnego udziwniania. Zresztą po smaku również odniosłam wrażenie, że piję coś, do czego nie są dodane żadne ulepszacze, tylko naturalny smak tego wszystkiego, co zamówiliśmy. W dzisiejszym świecie to bardzo cenne doświadczenie. Oni byli zadowoleni. Zresztą koktajl zniknął w 10 sekund. To wiele mówi. Sok był absolutnie fenomenalny. Pachniał szarlotką i był kwaśny. Nie piłam jeszcze czegoś tak dobrego na ciepło. Straciła na tym herbata, bo nie była w stanie go przebić. Nie dał jej szans niestety. Ale, że również nie była zła, to chciałam wypić wszystko i naraz. Nie było to rozsądne, zwłaszcza po świątecznym obżarstwie. Jednak czego się nie robi dla dobrego smaku. Wszystko, łącznie z ryzykiem puszczania napoju nosem. Oj! 
Julka Cafe. Nie wiem co bardziej wpłynęło na moje dobre samopoczucie. Czy był to ciekawy, nie narzucający się wystrój, czy interesujące menu, czy odpowiednia obsługa, czy wyborowe towarzystwo? Nie wiem. Wiem za to, że wizyta tam i z nimi bardzo mocno wpłynęła na mój pozytywny nastrój.
Polecam. Dajcie znać, czy mam rację!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz