poniedziałek, 14 maja 2012

Tekstylia

Nie ma to jak wolna niedziela. Rzadko się zdarza, że spędzamy ją razem, więc gdy już to się udaje, to staramy się ją maksymalnie celebrować. A, że w tę niedzielę były również targi designu, to uznaliśmy, że dzień trzeba zacząć od porządnego śniadania, żeby mieć siłę na buszowanie po designerskich boksach. 
Gdzie zjeść śniadanie w Gdańsku? To ogólnie problem na wielką skalę i trudno jest znaleźć lokal, który ma w miarę ciekawą ofertę. Jest ich co prawda kilka, ale na pewno nie ma takiego luksusu w wyborze jak na przykład w Anglii, gdzie kultura jedzenia śniadania na mieście jest zupełnie inna, bardziej rozwinięta i powszechna. Można tam zjeść takie jedzenie jak w domu, do tego nie płacąc za nie jak za zborze. 
W każdym razie często zdarzało nam się wybierać na śniadanie Tekstylia. Tym razem również tam powędrowaliśmy, bo jednak nie ma to jak sprawdzone miejsce. 
Z Tekstyliami sprawa ma się w taki sposób, że ona i on mają do nich stosunek raczej ambiwalentny. Dobre jedzenie, przystępna cena, jednak obsługa jest raczej skąpa w szczere uprzejmości, czasami niezbyt dbająca o sprawną obsługę spragnionego klienta. Tym razem, na szczęście, pan był szybki i konkretny. Nie uśmiechał się do nas za bardzo i wyczuwałam raczej pewnego rodzaju zniecierpliwienie, ale gdy ma się na stole dobrą kawkę, smaczny sok i śniadanie, to niewiele więcej człowieka obchodzi.
No ale zanim zamówiliśmy, to wybraliśmy miejsce w ogródku, bo chociaż odrobinkę zimno było, to mimo wszystko na zewnątrz jest o wiele ciekawiej. Bardzo lubię okolice ulicy Szerokiej, lubię patrzeć na Gdańszczan i lubię powiew wiatru (jak na przykładnego romantyka przystało). Na zimno Tekstylia zaradziło wyposażając mnie w czerwony, przyjemny w dotyku koc (z kosza zabrałam go sama, bo nikt go nie zaproponował, ale uznałam, że w ten sposób atmosfera jest bardziej swojska, bo klient w pewnym sensie może poczuć się swobodniej no i sam decyduje kiedy jest mu za zimno, a kiedy za gorąco). 
I tak opatuleni zamówiliśmy zestaw śniadaniowy z omletem.
Zresztą polecam Wam bardzo tę pozycje, bo za jedyne 17 zł dostajecie omleta robionego na maśle, dwie małe bułeczki, masło, sałatkę, ser i dżem. Do tego dostajecie kawę, lub herbatę i dowolny sok (z kartonu). Nie ma sposobu, żeby się tym nie najeść, a w sumie przyrządzenie tego wszystkiego w domu jest mniej więcej podobne cenowo, a nie macie całego gdańskiego klimatu (chyba, że mieszkacie na Długiej, wtedy jesteście w niebie). 
Kilka minut i kilka mlasknięć później byliśmy już wypełnieni jedzeniem i szczęśliwi. Dzień rozpoczął się obficie. Może właśnie dlatego obsługa nie musi się tak bardzo starać. Wiedzą, że i tak tam wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz